WITAJCIE
w moim świecie
Kim jestem? Nie wiem. Wiem lepiej, kim byłem - chutnym satyrem, ale to mi się skończyło wraz z operacyjnym przecięciem wewnętrznej struny pożądania. Teraz wokół mnie mniej wrzasku, a we mnie przejrzałość i melancholia. Dzięki temu wreszcie do mnie dotarło wewnętrzne piękno tej, z którą zawsze byłem naprawdę. Jej zewnętrzną krasatu dostrzegłem znacznie wcześniej.
Bywam też poetą, docenionym czasem tu i ówdzie, ale nie tam, gdzie trzeba, żeby się wspiąć po drabinie opiniotwórczych świętych rozdawców nagród i łask kulturowych.
Docenił mnie Roman Śliwonik, wyraził to nawet na okładce przedostatniego mojego tomiku Sopel słońca. Roman był bezinteresowny i bezkompromisowy.
Częściej bywam już przez bardziej licznych krytyków (a zwłaszcza przez Janusza Termera) docenionym prozaikiem, szczególnie za moją powieść Oaza – rzecz na tyle oryginalną, że większość czytelników literatury kobiecej lub powieści sentymentalno-popularnych nie jest w stanie dobrnąć do jej końca. To mi zawsze bardzo schlebiało.
Jestem też dramaturgiem szerzej nieznanym, bo u nas wystarczało, że znany był ze współczesnych tylko Mrożek i Różewicz, dopóki Głowacki nie wrócił z Ameryki, która najbardziej nobilituje, zresztą nie tylko pisarzy.
Miałem wystawionych kilka sztuk w teatrach naszych, nawet muzyczną w odległej epoce – tzw. pierwszą w Polsce rock-operę Naga z Adą Rusowicz, Wojciechem Kordą i gościnnie Stanem Borysem oraz Niebiesko-Czarnymi.
Za groteskę sceniczną Kaktus zostałem trzykrotnie nagrodzony pierwszą nagrodą w konkursach na sztukę dramatyczną (Scena 1972) i na słuchowisko w ogólnojugosłowiańskim konkursie Radia Belgrad (1984) oraz w Przeglądzie Słuchowisk Polskiego Radia (1986).
Teatr Polskiego Radia wystawił w ciągu czterdziestolecia mojej z nim współpracy ponad 20 moich słuchowisk, głównie w Programie III, którego byłem regularnym autorem ponad trzydzieści lat.
Po latach zabaw w dramatopisarza postanowiłem po autorsku pobawić się na scenie.