top of page

Taniec z Dusiołem

75614116_10212105088982616_4117844743088
74783899_10214472571797593_4176084529687
78819169_1957774381034643_15477559712274
Taniec-z-Dusiołem-PLAKAT-maly.jpg
78308078_1957774764367938_10746746221772
78308875_10214472663279880_3919866705160
78470034_1957774574367957_12755819051100
74891490_1935403729938375_12468972874188

"Taniec z Dusiołem" autorstwa Grzegorza Walczaka,w ilustracji muzycznej Krzysztofa Ścierańskiego to poetycko-muzyczny, kameralny spektakl o zmysłowo fantazyjnym, baśniowym klimacie w wykonaniu Barbary Dziekan i Grzegorza Walczaka, z instrumentalnym udziałem Krzysztofa Ścierańskiego. Spektaklowi towarzyszą odpowiadające klimatowi tej poezji obrazy znanego malarza Franciszka Maśluszczaka, który współpracuje z autorem tekstu.

          Jest to spójna poetycko-dramaturgiczna całość zbudowana na ludowych wierzeniach i mitach, przetworzonych przez poetycką wyobraźnię. Postać tajemniczego dusioła do naszej literatury wprowadził Bolesław Leśmian. Odpowiednikiem tego tajemniczego stwora jest warmińsko-mazurski kłobuk - duszek egzystujący na skraju lasu, na skraju czasu. Niewidoczny mieszka gdzieś na strychu, na poddaszu, pod strzechą. Od niego zależy los człowieka, urodzaj i czy się chata nie spali. Na koniec przychodzi, by dopomóc człowiekowi wydać ostatnie tchnienie. Dusioł przez swe działanie zespala  pierwiastki zmysłowe przyrody z egzystencjalnym obrazem przemijania. Żywe istoty naznacza sobą, grą zwalczających się, a zarazem przyciągających się przeciwieństw, perwersyjną przemocą miłowania nie tylko do bólu, ale i do śmierci. Utwór rozpięty jest pomiędzy wysublimowaną zmysłowością a metafizyką. Wyrazista, ekspresyjna zawartość poetycka współgra w spektaklu z niezwykle żywiołową muzyką Krzysztofa Ścierańskiego.

autorstwa Grzegorza Walczaka,w ilustracji muzycznej Krzysztofa Ścierańskiego

to poetycko-muzyczny, kameralny spektakl o zmysłowo fantazyjnym, baśniowym klimacie w wykonaniu Barbary Dziekan i Grzegorza Walczaka, z instrumentalnym udziałem Krzysztofa Ścierańskiego. Spektaklowi towarzyszą odpowiadające klimatowi tej poezji obrazy znanego malarza Franciszka Maśluszczaka, który współpracuje z autorem tekstu.

          Jest to spójna poetycko-dramaturgiczna całość zbudowana na ludowych wierzeniach i mitach, przetworzonych przez poetycką wyobraźnię. Postać tajemniczego dusioła do naszej literatury wprowadził Bolesław Leśmian. Odpowiednikiem tego tajemniczego stwora jest warmińsko-mazurski kłobuk - duszek egzystujący na skraju lasu, na skraju czasu. Niewidoczny mieszka gdzieś na strychu, na poddaszu, pod strzechą. Od niego zależy los człowieka, urodzaj i czy się chata nie spali. Na koniec przychodzi, by dopomóc człowiekowi wydać ostatnie tchnienie. Dusioł przez swe działanie zespala  pierwiastki zmysłowe przyrody z egzystencjalnym obrazem przemijania. Żywe istoty naznacza sobą, grą zwalczających się, a zarazem przyciągających się przeciwieństw, perwersyjną przemocą miłowania nie tylko do bólu, ale i do śmierci. Utwór rozpięty jest pomiędzy wysublimowaną zmysłowością a metafizyką. Wyrazista, ekspresyjna zawartość poetycka współgra w spektaklu z niezwykle żywiołową muzyką Krzysztofa Ścierańskiego.

Grzegorz Mrówczyński pisze po premierze TAŃCA Z DUSIOŁEM Grzegorza Walczaka:

To był intrygujący wieczór – 21 marca 2019 w Centrum Promocji Kultury Dzielnicy Praga – Południe na ul. Podskarbińskiej. Miałem dużą satysfakcję z obejrzenia i wysłuchania poematu „Taniec z Dusiołem” autorstwa Grzegorza Walczaka.

Wraz z zaskakująco – jak na wydarzenie z zakresu tzw. kultury wysokiej – liczną widownią obejrzałem bardzo zabawne i jednocześnie wzruszające widowisko.

Niech żałują ci, co nie dotarli w ten pierwszy, wiosenny wieczór.

W roli głównej poezja G. Walczaka – niby świadomie w głębokim nurcie leśmianowskim zanurzona, a przecież oryginalna, własna, uparta, w której port parole autora żadnej cnocie nie odpuści i tak ją rymami omami i obłapi, aż ulegnie biedaczka w tęsknym zadziwieniu… Sceną władali kobieta i mężczyzna, a mieszał w ich duszach mag, zmieniający gitary i „majstrujący” w syntezatorach. Autor zaprosił znakomitych wykonawców.

Barbara Dziekan aktorka z pokolenia umiejącego sobie poradzić z poezją, przechodząca w improwizowane śpiewanie: i młoda, i seksowna – stosownie do wymogów artystycznych. Krzysztof Ścierański – ów sztukmistrz, niestrudzony poszukiwacz nieznanych dźwięków i emocji. I też poeta… muzyki.

Ogromną satysfakcję sprawił mi występ Grzegorza jako postaci scenicznej. Wytrzymać w „konkurencji” z Basią Dziekan – to poważne osiągnięcie.

Stało się tak dzięki jego zdolnościom aktorskim. Zwłaszcza partie liryczne, te wszystkie łkania były prawdziwe. Nie wiem nawet, czy nie przykryły wigoru rubaszności Dusioła, z czym też sobie zawadiacko autor radził. Równowaga obu tych żywiołów byłaby, moim zdaniem, korzystniejsza dla scenicznej wersji poematu.

Stosowna też okazała się oprawa malarska widowiska. Dobrze, że autorowi udało się przekonać Franciszka Maśluszczaka i odpowiednio dobrać (kolejna trafna decyzja) jako tło poszczególnych części poematu jego nastrojowe pejzaże i niezwykłe grafiki charakterystycznych plebejskich postaci, pojawiające się na ekranie – horyzoncie.

Warto podkreślić, że wiersze, ich wzruszające wykonanie, oryginalna, pulsująca zmiennością muzyka, ożywcze malarstwo – wszystko to doskonale współbrzmiało ze sobą. Brawo reżyserze! Artyści chcą i muszą występować (jakby banalnie to nie zabrzmiało). Żal tylko, że poezja w świecie komercyjno-celebryckich widowisk, w rzeczywistości, w której przyszło nam funkcjonować – tak rzadko dochodzi do głosu, jak w ów pierwszy wieczór wiosenny. A przecież warto było zatańczyć z Dusiołem! Gratuluję.

Grzegorz Mrówczyński

Tomasz Miłkowski o "Tańcu z Dusiołem":

 

Do „Tańca z dusiołem” Grzegorz Walczak powrócił po 10 latach, kiedy to w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki przy Elektoralnej (5 marca 2009) u boku Wojciecha Siemiona prezentował swój baśniowy poemat sceniczny. Towarzyszyła im Maria Pomianowska (instrumenty dawne i śpiew i Alina Mleczko (saksofon). W tej grupie ton nadawał Siemion – bardzo muzyczny i wyrazisty, który zawsze zalecał, aby wsłuchiwać się czujnie w to, jak poeta mówi. Tym razem mógł nie tylko się wsłuchiwać, ale tworzyć wraz z poetą, utalentowanym interpretatorem.

Siemion i Walczak dialogowali do muzyki Marii Pomianowskiej, wyrastającej ze źródeł ludowych, tak samo, jak i zmysłowa poezja Walczaka, zanurzona w opowieściach o kłobukach vel dusiołach. Wysokiego tonu dobywał poeta i aktor w wierszu „Sosna i drwal”, w którym obróbka drewna, ścinanie gałęzi, robota siekiery przyrównywana jest do pieszczoty i to do tej ostatecznej przed skonaniem – pobrzmiewają tu mroczne motywy leśmianowskie i młodopolskie (prześwituje Miciński), ale wszystko przenika pewien rodzaj dystansu, nostalgii, zadumy.

Siemion roztapiał się w muzyce, czasem przechodząc w zaśpiew albo i rytmiczny refren, czasem nadając poszczególnym słowom formę akordu, z celowo fałszywym zgrzytem, chropowatością, zapowiedzią ostatecznego końca.

Powrót do tego poematu-ballady nie jest jednak powtórką. Mamy do czynienia ze spektaklem całkowicie nowym, choć opartym na tym samym tekście. Z poprzednią adaptacją „Tańca z dusiołem” łączy go w zasadzie jedynie osoba autora-aktora, bo Grzegorz Walczak i tym razem pojawia się na scenie, aby nadawać kształt swoim strofom, ale tym razem u boku Barbary Dziekan i Krzysztofa Ścierańskiego, twórców o zupełnie innych od Pomianowskiej i Siemiona osobowościach, silnie związanych z inspiracjami jazzowymi. Tym razem więc nie muzyka etniczna, ale jazz, jego tęskne zaśpiewy budują klimat spektaklu. W interpretacji Dziekan wspomniana ballada „Sosna i drwal” nabiera głęboko zmysłowego wymiaru, aż panoszy się w niej erotyzm, zresztą w całym spektaklu za sprawą napięć powstających między mężczyzną i kobietą budzi się rodzaj iskry – to coś więcej niż dialog, to narastanie impulsów, wzbieranie burzy zmysłów, ekspresja niespełnień i namiętności.

Podtekstów przydaje temu napięciu muzyka Ścierańskiego, który w swoim królestwie gitar i instrumentarium elektronicznego powołuje do życia całą sferyczną orkiestrę, wypełniającą salę teatralną od początku po horyzont. Jego improwizacje, skowyty, wyciszenia i ekspresyjne wybuchy podkreślają nerwowy ścieg wierszy, których pozorny, rytmiczny spokój kryje rosnące napięcie. Osiąga ono swego rodzaju apogeum w wierszu „Potok”, kiedy Barbara Dziekan śpiewa o mrocznych oczach, chciałoby się powiedzieć urocznych, które zaklinają kochanka:

„I długo stałeś oniemiały,

patrzyłeś w moje oczy,

co z dna potoku spoglądały,

by wreszcie się potoczyć”.

Walczak dorzucił do swojego spektaklu scenografię, którą były wyświetlane slajdy z magicznymi obrazkami z Franciszka Maśluszczaka, rymujące się z poezją i jej młodopolskim nalotem. Ich niezwykle trafny dobór i synchronizacja z treścią gorących i lodowatych wyznań (bo temperatury tu bywają ekstremalne) sprawia, że baśniowo-widmowy świat Maśluszczaka dodatkowo podnosi walory tego poetycko-muzyczngo widowiska.

Odważne pasaże językowe, językowe gry, galopady kontrastów budzą podziw, jak choćby ten pełen wigoru popis słowotwórczy:

„Człek jest bardzo wątłowaty.

Byle strzyga go ostrzyże,

Byle dusioł go udusi,

Byle ból mu wejdzie w krzyże”.

Ale największe wrażenie czynią tony czystej jak łza liryki, proste słowa o miłości. Taki też jest piękny finał spektaklu – powtarzana kilkakrotnie jak refren widmowa strofa, utrzymana w leśmianowskim klimacie, puentująca tę oniryczną, mglisto-zmysłową pieśń o niezniszczalnej sile miłości i wiecznym nienasyceniu:

„A może to jest cień na ścianie

lub dym z wypalonego pieca,

co w pustej się obrazu ramie

wciąż snuje, chociaż obraz przepadł”.

Może to nie są najlepsze czasy dla poezji, ale byłoby jednak ze wszech miar dobrze, gdyby „Taniec z dusiołem”, jego obraz sceniczny nie przepadł. Mam nadzieję, że po wielce obiecującej premierze, ciąg dalszy nastąpi. Niezbyt licznie zgromadzona publiczność zgotowała twórcom prawdziwą owację.

 

Tomasz Miłkowski

bottom of page